Wojciech Siemion – pamiętamy...
Wojciech Siemion, gdyby nie tragiczna śmierć, 30 lipca świętowałby 90. urodziny. Najpewniej byłaby wielka feta w Petrykozach, w dworku, który wraz z żoną podniósł z ruin, pieczołowicie odrestaurował tworząc tam oryginalne centrum kultury na Mazowszu ściągające aktorów rozkochanych w poezji jak sam gospodarz, dworku, o którym pisano w przewodnikach, a który za sprawą Poczty Polskiej doczekał się nawet znaczka.
Dzisiaj nie ma Wojciecha Siemiona, profesora od wiersza w warszawskiej (wówczas) PWST, niezapomnianego interpretatora poezji, którą żył, czytał, recytował i o której mógł opowiadać godzinami nie nudząc ani siebie, ani słuchaczy i nie ma jego ukochanych Petrykoz takich, jakie zapamiętali przyjaciele – niezwykłego, tętniącego życiem i sztuką miejsca.
Parę lat po śmierci artysty ogień strawił dom niemal doszczętnie. Uratowane z pożogi a gromadzone przez lata zbiory rzeźb, grafik, obrazów, m.in. Malczewskiego, Witkacego, Lebensteina, Czapskiego, Dudy-Gracza, Tarasewicza, Dwurnika, czy Beksińskiego, oraz bogata kolekcja prac artystów ludowych, nadal pozostają rozproszone. W ruinę popadają ocalone i zwiezione przez aktora zabytki: karczma, kuźnia z oryginalnym wyposażeniem, stare chałupy, ule, wiatraki.
Nie ma Wojciecha Siemiona, nie ma jego Petrykoz, ale pozostaje pamięć o nim i jego pasji.